  
                          
                          
                          
                          
						  
                          
                   | 
  		
  		
  
  		        ROZMOWY Z ZYGMUNTEM KONIECZNYM  
  		         
                        ("Opowieść muzyczna - serce moje gram", z Zygmuntem Koniecznym rozmawiała Anna Woźniakowska, Miesiąc w Krakowie, Marzec 2001)
                        
  
                        
                        A. W. : Jesteś kompozytorem teatralno - filmowym. Spróbuj zdefiniować rolę muzyki w teatrze. 
  
                        Z. K. : Muzyka w teatrze nie jest sztuka samodzielną. Współistnieje z innymi elementami teatralnymi czy filmowymi, jest więc od nich uzależniona, a skoro jest uzależniona, musi się kierować estetycznymi kryteriami teatru i filmu. 
  
                        A. W. : "Serce moje gram" to cytat z Wyspiańskiego. Grasz sercem swoją muzykę? 
  
                        Z. K. : Z pewnością. Proces twórczy jest szalenie emocjonujący. Czasem łapię się na tym, że pisząc śpiewam, dyryguję... 
 
  
                         
                        ("Muzyka powinna być świętem", z Zygmuntem Koniecznym rozmawiał Leszek Polony, Gazeta Krakowska, 13.X.1990 r. )
                        
  
                        L. P. : Czym muzyka jest dla Ciebie osobiście? 
  
                        Z. K. : Myślę, że muzyka powinna być w życiu człowieka czymś odświętnym. Irytuje mnie szum muzyczny, który wciska się dosłownie wszędzie, stanowi nieodłączny składnik, szarego, codziennego życia, jego tapetę dźwiękową.
                                                                Muzyka powinna być świętem. 
 
  
                         
                        "Ja jestem rozrywkowy", z Zygmuntem Koniecznym rozmawiał Maciej Weryński, ŻYCIE kultury, 12. II. 2004 r. )
                        
  
                        M. W. : Pan zawsze pisze do tekstu czy zdarzyło się, że  powstała muzyka do której potem został dopisany tekst? 
  
                        Z. K. : Piszę zawsze do tekstu, który mnie inspiruje. Ubieram go w struktury, wysokości dźwięku. Właściwie czuję się trochę jak reżyser. 
 
  
                         
                        ("Słowo, obraz, muzyka", z Zygmuntem Koniecznym rozmawiała Monika Wysogląd, Film, 21.XII.1986 r.)
                        
  
                         M. W. : Z Piwnicy trafił Pan do teatru i filmu. 
  
                         Z. K. : Pisanie muzyki do piosenek to jakby wstępny krok do kompozycji teatralnej i filmowej. Najpierw jest tekst, potem muzyka, zaś oczko wyżej tekst, obraz i muzyka. Zarówno w teatrze jak i w filmie jest to ta sama zależność, ten sam sposób myślenia, 
  
                         M. W. : Czy czuje się Pan zawodowo usatysfakcjonowany? 
  
                         Z. K. : Mój sukces polega na tym, że zacząłem pracować dla teatru i filmu. Natomiast komponowanie uważam za zawód całkowicie zwyczajny, wraz z jego powodzeniami i porażkami. 
 
  
                          
                         ("Mistyka i symbol", z Zygmuntem Koniecznym rozmawiała Monika Placek, Ekran, II.1996 r. )
                         
  
                         M. P. : Inspiracja? 
  
                         Z. K. : Myślę, że najbardziej fascynuje mnie folklor. Nie tylko polski, europejski, ale również egzotyczny - hinduski, tybetański. Dźwięki ostre, wysokie, wspaniałe... Nieprawdopodobna artykulacja głosu, napięcie, ekspresja... Uważam, że muzyka podobnie jak cała sztuka zatacza koło. Najpierw rodzi się... Potem komplikuje coraz bardziej w rozwoju swoich form. Dochodzi do ekstremum, żeby w końcu powrócić niemal do samych korzeni, początków...Do ludowości. Folklor jest zdecydowanie bliższy mojej inspiracji niż muzyka klasyczna. Często stosuję tzw. ostinato - zjawisko powtarzania dźwięków, wyprowadzone ze sztuki ludowej. Ostinato muzyczne samo w sobie daje wrażenie zatrzymania czasu. Natomiast łączone z innymi elementami np. odpowiednim obrazem, może powodować rodzaj emocji, dochodzącej nawet do ekstazy. 
 
  
                          
                         ("Żeby nagle zaistniała cisza", z Zygmuntem Koniecznym rozmawiała Joanna Orlik, Przestrzenie Dźwięku-  KWARTALNIK MAŁOPOLSKI, V. 2003 r. )
                         
  
                         J. O. : Czasem jednak mówi się, że dobra muzyka filmowa to taka, której w trakcie projekcji się nie zauważa. 
  
                         Z. K. : Każdy najmniejszy dźwięk ma swoją funkcję interpretacyjną. Nie może być tak, że muzyki nie słychać - ją słychać zawsze, co najwyżej zwraca na siebie mniejszą lub większa uwagę. I zawsze coś oznacza, jest po coś - czasem leci bardzo długo choćby po to, żeby nagle zaistniała cisza. 
  
                   |